Niby pośpieszny
A zwalnia
Potem znowu bierze rozpęd
By za moment
Raz jeszcze zwolnić bieg
Nakarmiwszy jednak plecak
Wszystkim co niezbędne
W drodze trudnej do zaplanowania
Wsiadłem odważnie do składu
Zlanego nieprzyjemnym deszczem
Ale nakierowanego na Tarczę Bałkan
Choć to już październik
Przeróżni synoptycy
Straszą ludzi mrozami tysiąclecia
Oraz śniegiem przez pół roku
Skaczę w dół mapy
Jak obłąkany
Bo DROGĘ WYTYCZAMY IDĄC
Nie jest mi w tej chwili
Potrzebne