niedziela, 9 października 2011

Gruzińska Droga... Okolice Przełęcyz Krzyżowej (Kaukaz)







Z Ananuri do Kazbegi, mnie i moją współtowarzyszkę- zabrali chłopcy z Osetii Północnej. Handlowali kołami do dużych aut. Jeden z nich "ściągał" kiedyś samochody z Zachodu. Bywał w Amsterdamie, palił trawkę i niczego się nie boi. Pozostali znają tylko Gruzję.
Chłopcy z Władykaukazu twierdzili, że to Gruzini wywołali wojnę, trzy lata temu, a Rosja stanęła po prostu w obronie Osetyjczyków. Starali się być mili. Przy pożegnaniu, jeden z nich podarował mi breloczek na klucze, ze Świętym Jerzym. Kinga otrzymała nożyk.