piątek, 5 grudnia 2014

DEKADA BUNTU - H I T !

*** Fragmenty książki: Solidarność, będąca fenomenem związkowym i społecznym, posiadała niejednolite oblicze kulturowe. Muzyczne pasje intelektualistów, jeśli w ogóle istniały, to zaczynały się gdzieś na piosenkach Mieczysława Fogga, a kończyły na Jacku Kaczmarskim czy Przemysławie Gintrowskim. Rock z pewnością budził tutaj skojarzenia z The Beatles bądź Czesławem Niemenem. Jak zauważył Robert Jarosz, to właśnie intelektualiści, artyści, literaci związani z Solidarnością uważali się za awangardę kulturową i w większości gardzili zjawiskiem stojącym tak nisko jak punk. W solidarnościowym nurcie liberalno-intelektualnym punk spotykał się z lekceważeniem, zupełnym ignorowaniem. Z wielką niechęcią do punków odnosili się też identyfikujący się z Solidarnością robotnicy. Jak wspominał Jarosław Janiszewski, w latach 80. najchętniej razem ze studentami z NZS zorganizowaliby sojusz robotniczo-studencki, aby spacyfikować obrzydliwych „szaleńców z irokezami”. Niechlujnie ubrane, dekadenckie punki budziły jednakową niechęć zarówno partyjnego betonu, jak i narodowo-katolickiej części Solidarności. Mimo pozornej różnicy, wyniesiony z domu rodzinnego konserwatyzm i strach przed nowością sprawiały, że, estetyka dwóch zantagonizowanych stron była niemal identyczna. Jak zauważył Krzysztof Varga: „Tych ludzi poza faktem, że jedni negowali Boga i chrześcijaństwo, a drudzy znajdowali w nim oparcie, nie za wiele różniło”.