środa, 26 grudnia 2012

List z Podskórnego Świata







Droga MA-GAK

            Jak już wiesz: wspięcie się na Mont Everest, to tylko wejście na wierzchołek  wzgórza materii... Poszybowanie w świat fotonów, z głową otwartą na wszystko, niczym umysł noworodka, to lot do świata głębokiej odwagi... To świat metafizycznej drogi... Świat przed-materialny... A że uważam się za człowieka wyposażonego w duszę, i człowieka prostego lecz wysoce świadomego swoich słów, to będę bronił tego, co  wypowiem poniżej...
           
            Czymże jednak jest świadomość i co to takiego, ta cała dusza, to c o ś, co od zarania dziejów dzieli świat ludzkich myśli na cielesne i to, co w nim niewidoczne, choć zauważalne, jak powietrze? Jeśli faktycznie żyje w nas ktoś, czy coś, bez czego ciało nasze jest tylko pustym dzwonem, to czymże jest tak naprawdę, i skąd wypływa, gdzie lub w czym szukać mamy jego śladów istnienia?
           
            Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że żyję w przestrzeni „błędnych teorii, które opanowały świat, jak złośliwy nowotwór chory organizm, i że poruszam się w otoczeniu wizjinietykalnych, bo z lenistwa umysłu i wygody ciała uznanych przez świat klasycznej nauki za najpewniejsze. Ale spróbuję przeskoczyć ten mur. I to teraz. W tym liście.
           
            Pocieszeniem i motywacją posiłkową w podjętej próbie podzielenia się swoimi spostrzeżeniami z gatunkiem ludzkim, jesteś Ty- mójmaleńkilecz konkretny adresat: osoba wrażliwa na myśli i teorie człowieka, mogące zbliżyć jego rodzaj do klucza ostatecznych odpowiedzi. I chwała ci za to!

            A więc, zaczynam...

        Według niektórych lekarzy, na przykład Stuarta Hameroffa anestezjologa z Arizony początek świadomości ludzkiej bierze się z mikrotubuli budujących wrzeciona mitotyczne dzielące się na chromosomy i rzęski żyjące wewnątrz komórki. To w nich pojawia się i znika nasza świadomość.
            Mikrotubule szkieletem komórki, czymś na zasadzie szkieletu zwierzęcego, ale to takżemikro komputery, gniazda wyjściowe naszych reakcji, tak zwane atomy duszy. Przynajmniej dla mnie i podobnie myślącego Hameroffa. Ale dokąd odchodzi i skąd powraca świadomość naszego istnienia?
         Na chwilę obecna możemy stwierdzić, że pacjent poddawany narkozie żyje, jego ciało reaguje na bodźce z zewnątrz, odbierając wiązki światła puszczane badawczo na jego zamknięte powieki podczas operacji, ale nie ma on poczucia czasu, a właśnie to podstawowe poczucie upływającego czasu, zdaniem Stuarta:jest ważną cechą subiektywnej świadomości, którą żyjemy na co dzień, lecz którąwypychamyz ciała podczas narkozy.
           Poruszony jego spostrzeżeniami dodam od siebie, że ciało bez świadomości, jest jak maszyna bez swojego operatora, jak auto bez kierowcy; włączone funkcjonuje, ale nie ma w niej tego, co nami steruje.
           Mikrotubule, to stacyjki, a wchodząca w nie świadomość, przypomina kluczyk, który przekręcony z odpowiednią siłą tworzy iskrę życia, jak przy uruchamianiu samochodów. Owszem, odpalony już organizm można podtrzymać sztucznie, ale bez swojego  operatora będzie on martwym obiektem...
           
            Opatentowanie narkozy dało światu nauki możliwość zapanowania nad ciałem, ale czy to wystarczy? Od prawie dwóch stuleci wiemy czym uśpić naszą czujność, gdy naprawiamy uszkodzony organizm, ale nie wiemy dokąd tak naprawdęodpływajego „sternik” podczas przeprowadzanego zabiegu remontowego. Organizm poddany narkozie, to organizm odłączony, organizm wypchnięty na siłę poza swoją cielesność, to obiekt dryfujący... Cieszymy się, że potrafimy  uśpić  operowany organizm, ale na dobrą sprawę nie wiemy, dokąd znika jego świadomość i co sprawia, że człowiek wraca... Organizm ranny przypomina człowieka za burtą: tonący ma świadomość szansy przeżycia, ale wie, że potrzebuje koła, pomocnej ręki, kawałka deski, by utrzymać się na powierzchni i szuka wskazówek... 
           
            Kiedy moja matka była operowana, pijany anestezjolog podał jej błędną dawkę usypiacza, co spowodowało, że się obudziła podczas zabiegu i wpadła w panikę widząc siebie z otwartym brzuchem pełnym krwi... Zsunęła się ze stołu i złamała obojczyk. Po podaniu dodatkowej narkozy zapadła w kilkudniową śpiączkę... Opowiadała, że po wyjściu z siebie  obserwowała panikę lekarzy nad jej reanimowanym ciałem, potem wzniosła się wyżej, ponad szpital i weszła do tunelu z ciepłym światłem i różnymi głosami... Kiedy się ocknęła, była przekonana, że to wszystko trwało zaledwie drobną chwilę, a nie prawie tydzień. Niestety nie pamiętam dokąd dotarła wtedy, kogo słyszała i co spowodowała, że wróciła. Byłem za mały, aby to zapamiętać, a tym bardziej zrozumieć. A teraz jej nie ma. Przypuszczam jednak, że to właśnie taka mikrotubula była tym tunelem, którym szybowała moja matka podczas śpiączki; utkana z drobnego białka rurka, w której łączy się fizyczność z nie fizycznością i w niej zbierane i przetwarzane też informacje.
           
            Dla wspomnianego wcześniej Hameroffa, ludzka dusza „jest realnym bytem, jako całość informacji kwantowej istniejącej na podstawowym poziomie świata, dla Indian obu Ameryk „ludzie stanowią mniejszość w świecie zamieszkałym, głównie przez duchy”, a dla mnie- jedno z drugim się nie wyklucza! Ale, aby to zrozumieć, musimy być otwarci na pochłaniany świat, jak dzieci, które świadomezewnętrznego świata i wewnętrznego życia. Nie jest to jednak zadanie łatwe, gdyż człowiek dorosły łączy świadomość ze skupianiem uwagi na konkretnym punkcie, czy przedmiocie, gdy chce się do niego zbliżyć, by go lepiej poznać i zrozumieć, a umysł dziecka ogarnia wszystko, czym jest otoczone i czym żyje- i to jednocześnie! Mało tego, między 3 a 5 rokiem życia dochodzi u dziecka coś takiego, jak samoświadomość, w stanie której dzieci w tym wieku- według psycholożki Alison Gopnik z Uniwersytetu w Berkeley:posiadają tak zwaną pamięć autobiograficzną, zapamiętują nie tylko informacje z przeszłości, co potrafią także niemowlęta, ale tworzą także narracje: jestem samą osobą, którą byłem w przeszłości i będę w przyszłości. Ze mną było podobnie.

            Mając trzy lata dobrze wiedziałem, kto i co mnie otacza. Moja mowa była jeszcze niewyraźna, ale w głowie potrafiłem bardzo dokładnie rozpoznawać napotykane przedmioty. Jako przykład podam moment zrobienia pewnego zdjęcia, zdjęcia które istnieje w rodzinnym albumie do teraz. Chodzi o czarno-białą fotografię, wykonaną wczesną wiosną na schodach przed domem przez jednego z naszych sąsiadów. Jestem na niej ja, moja matka, starszy brat i wracająca z pracy babcia. Pamiętam, że będąc brany przez matkę na ręce miałem pełną świadomość chwili. Dobrze wiedziałem, że za moment zostanie wykonane zdjęcie, że sąsiad wyciągnie z torby aparat, pokręci nim i dokona archiwizacji chwili.`Pamiętam też momenty, w których bawiłem się sam, wizualizując sobieostateczneodnalezienie kobiety, która od wieków mnie szuka i która nagle mnie odnajduje w tym życiu... Miałem około 5 lat i wyobrażałem sobie polną drogę, którą biegnie do mnie ta osoba. Była niskiego wzroku, z długimi do pasa, ciemnymi włosami. Z tego samego okresu pamiętam też chwile, w których uważałem, że jestem tylko na chwile tutaj, w tym świecie i że dookoła mnie istnieją lustra, przez które oglądany jestem ja i moja rodzina. Że każdy dzień naszego życia jest rejestrowany i oglądany, jak film w kinie. Jednak świadomość tego nie przerażała, raczej uważałem to za coś oczywistego, a nawet- koniecznego.
           
            Uważam, że świadomość to, głos duszy i nie ogranicza się ona tylko do aktywności mózgu lecz jest czymś ponad. To głos informacji, która stale się rozrasta, jest nieśmiertelna i której byt nie ogranicza się tylko do ciała, w którym pomieszkuje. W moim osobistym odczuciu ciało ludzkie stanowi wysoce skomplikowany pojazd genetyczny, czyli coś  na zasadzie rakiety  biologicznej wpuszczonej w świat zmaterializowanej informacji. Dzięki czemu przelatuję po świecie fizycznym, niczym skaner kasjera po zakupionym towarze. Ciałem swoim odczytuję reakcje na wcześniej wybrane połączenia, bodźce i pozycje emocjonalne. Ciałem też fruwam po przestrzeniach sprawdzonych i całkowicie nowych, wręcz eksperymentalnych, dopiero badanych, a wszystkie zgromadzone dane rozbudowują moją  obecność fizyczną w świecie doczesnym jak i poza nim.  A mikrotubule czy ponadczasowe fotony, to tylko mechanizmy transportowe poza cielesnych istnień w świecie fizycznym. 

            Każdy sprawny Infonauta, w ratowaniu siebie przed pobłądzeniem w otaczających go przekazach- powinien uświadomić sobie, że wszelkie podważanie istnienia duszy i skreślanie jej ze świata istniejącego, tylko dlatego, że jest ona nie dostępna dla oczu  tradycyjnej nauki i należy do świata metafizycznego- to błąd generalny na drodze ku oświeceniu! Albowiem jedno i drugie siebie nie wyklucza, a nawet jedno za drugim przemawia, wystarczy, że odważymy się zejść, jak twierdzi jeden z fizyków- Gerald Schroeder: „na poziom kwantów, do mikrocząsteczek tworzących makro świat, (a) nagle świat znika i staje się metafizyczny, dający początek fizycznemu. To nie teoria, to jest już wiadome”. Według niego dusza: „to metafizyczny aspekt świata, wchodzący w interakcję z tym, co jest fizyczne. Nasze ciała są fizyczne, choć jesteśmy przejawem energii twórczej; są fizyczne, ale oddziałuje na nie aspekt całkowicie metafizyczny i to jest właśnie dusza”.

            Ale, co dalej? Co jeśli nagle zaakceptujemy istnienie duszy i świata metafizycznego na równi ze światem fizycznym, a okaże się, że zostaliśmy wywołani sztucznie, z ciała jak i tego, co ponad nim? Co, jeżeli znajdziemy dowody na to, że nigdy nie byliśmy wyjątkowi i jedyni w otaczającym nas świecie? Co się stanie z naszymi umysłami, gdy odnajdziemy początkowe motywacje naszego istnienia tutaj? Co pomyślimy, gdy okaże się, że być może nie istniejemy, a jeśli już, to nie jesteśmy w tym istnieniu tacy niepodlegli i swobodni, jak myślimy? Te i inne odpowiedzi postaram się przedstawić wkrótce. Puki co... Macham!



Infonauta z Podskórnego Świata- Ir.Pi.75



P. S. Nie szukaj różnic. Szukaj podobieństw.