wtorek, 9 grudnia 2014

Herezja to Szkoła Autonomicznego Myślenia

Podstarzały cherubin z brodą, generalny sekretarz śnieżnych dni i pierwszy spowiednik jakiego miałem- zaskakujący, ofiarny i punktualny jak szwajcarski zegarek. Takim go pamiętam. I takim pochowam razem z własnym ciałem. Uchodził za człowieka z pogranicza światów, dla którego żelazna kurtyna i różnice językowe nie istnieją. Był namacalną opowieścią o ukrytych w człowieku potrzebach wspierania. Mit dobroci w ludzkiej skórze, ubrany w ciało z krwi i kości, którego usta dogadają się z każdym, kto tylko tego zapragnie. A to, że mówił głównie po lapońsku i rosyjsku nie miało żadnego znaczenia... Przylatywał z początkiem grudnia i przez kilka chłodnych dni podsłuchiwał dziecięce głowy; łapiąc orient w nastrojach szczeniackiej masy- obietnicami barwnych prezentów. Na cwaniaków czekały rózgi, drewniane nitki symbolicznej chłosty. A na pokornych- rzeczywiste niespodzianki. Ruchy jakie przy tym wykonywał nosiły cechy ducha lub nieprzewidywalnego komandosa: wchodził zamkniętym oknem, brudnym kominem, przez ścianę lub kratkę wentylacyjną, a jego hojność zostawiała namacalny ślad, gdzieś w bucie lub pod poduszką, że słowo lubiło przyodziewać swoją płynność w namacalną materię. Niestety nigdy nie widziałem twarzy jego, nie złapałem go też za pas, brzuch czy nogawkę, by obwąchać ciało jakim dysponował, jak tropiciel- pies, choć czułem, że jest gdzieś obok, gdzieś zaraz za mną, a jego moc nie posiada ograniczeń.

piątek, 5 grudnia 2014

KIM JESTEŚMY? SKĄD PRZYCHODZIMY?

DEKADA BUNTU - H I T !

*** Fragmenty książki: Solidarność, będąca fenomenem związkowym i społecznym, posiadała niejednolite oblicze kulturowe. Muzyczne pasje intelektualistów, jeśli w ogóle istniały, to zaczynały się gdzieś na piosenkach Mieczysława Fogga, a kończyły na Jacku Kaczmarskim czy Przemysławie Gintrowskim. Rock z pewnością budził tutaj skojarzenia z The Beatles bądź Czesławem Niemenem. Jak zauważył Robert Jarosz, to właśnie intelektualiści, artyści, literaci związani z Solidarnością uważali się za awangardę kulturową i w większości gardzili zjawiskiem stojącym tak nisko jak punk. W solidarnościowym nurcie liberalno-intelektualnym punk spotykał się z lekceważeniem, zupełnym ignorowaniem. Z wielką niechęcią do punków odnosili się też identyfikujący się z Solidarnością robotnicy. Jak wspominał Jarosław Janiszewski, w latach 80. najchętniej razem ze studentami z NZS zorganizowaliby sojusz robotniczo-studencki, aby spacyfikować obrzydliwych „szaleńców z irokezami”. Niechlujnie ubrane, dekadenckie punki budziły jednakową niechęć zarówno partyjnego betonu, jak i narodowo-katolickiej części Solidarności. Mimo pozornej różnicy, wyniesiony z domu rodzinnego konserwatyzm i strach przed nowością sprawiały, że, estetyka dwóch zantagonizowanych stron była niemal identyczna. Jak zauważył Krzysztof Varga: „Tych ludzi poza faktem, że jedni negowali Boga i chrześcijaństwo, a drudzy znajdowali w nim oparcie, nie za wiele różniło”.

środa, 3 grudnia 2014

Tak...

ZAPAMIĘTANIE rządzi światem każdego. A zatem moją czasoprzestrzenią również. I jest go tak dużo, że nie sposób wszystkiego ogarnąć jedną głową, myślą luźna, a nawet duszą. To rak podskórnej warstwy, jednostka chorobowa niematerialnego wnętrza, wyjadacz i balast radości permanentnej, teoretycznie niezniszczalnej. To nieuleczalne obciążenie. To wciąganie pod wodę. Pchanie pod stryczek. Pod nieodkształcalne szaleństwo. Aby nie zaklinować codziennego oddechu w możliwym zagrożeniu, w dotkliwym jak wścieklizna, jak pręga zakaźna ukąszeniu światłem tak zwanego życia , należy rzygnąć ubraną w słowa myślą, by od czasu do czasu wypuścić na zewnątrz ciała nadmiar nagromadzenia faktów, jakim wypełniamy życiorys świata całkowitego. Inaczej zdechniemy uduszeni autorską siatką kroków, życiodajnych ruchów, które udźwiękowiają głos wszechświata. Zaklinają próżnię. Barwią kosmos oraz ludzkie sny.