środa, 30 lipca 2014

Gorące lato...

{ NARODOWE PIKOWANIE PROSTO W BETON } no i stało się... chamstwo przeskoczyło płoty zabezpieczeń i wlazło w strefę sąsiedzkich kroków, kąsając ciałem ciężkostrawny jak olej na kołnierzyku pod szyją. oto psychotyczny wampir kulawego nacjonalizmu wyciągnął do światła swoje zęby i stanął niedaleko mnie, by machać umaczaną w gównie chorągiewką, jak sztandarem z pola boju. stanął z całym wachlarzem fałszywych zachowań, by otumaniać oddechy żyjące tuż za oknem, gadkami bez szans na szczery i dozgonny pokój. nawet teraz, w porze żniw, festiwali dla małolatów i rozwodnionego żaru w majtkach u wszystkich- istnieje i kusi gadką namiętną jak stadionowa zadyma, kusi do upustu krwi w imię orła, co nad krajem przeleciał kiedyś. tak, nawet w teraz, w wakacyjnej rosie da się odczuć jego smród, bo pasożyt ten nie zna litości, nie ma zahamowań, ani szacunku do odmienności, więc szczęki jego szukają całodobowo świeżych ciał. a przy nim, na wsparciu oni, ołowiane żołnierzyki w ludzkiej skórze- prawdziwe zagrożenie dla snu bez zakłóceń. oni- bezimienne bękarty flagi państwowej, które nie potrafią wyluzować, więc stale się aktywizują w bójkach, nie znając dnia, ani godziny bez zadymy i miejsca na konsensus. a ten ich wilczy bek- czaszkami upartymi w walce, jak ułańska szabelka na wojnie z czołgami- mąci letni śpiew słonecznej surówki, aż ciężko to znieść i nie wyrzygać... bo korpusiki wewnętrznej nienawiści, ogolone równo lecz mdłe jak bycze jajo w miodzie, torsy ugłaskane nożem gadki o honorze [w skwarze bliskim smaku pracującej huty], otumaniają miliony i rozbierają z indywidualności, co potrafi zabić... więc sorry Polsko, ale za stary jestem na ułańskie fantazje, by chcieć dołączyć do busa marki naród. sorry koziołki patriotyczne, ale ja nie łyknę jak młody pelikan gówniarskich dąsów waszych, ani ataków bez ostrzeżenia i wyzwisk z kibolskiej trybuny. ale wy dalej tanecznym krokiem nućcie obywatelu Kołomirze, nućcie obywatelu Swarożycu i wy towarzyszu orzeł, tę swoją narodową mantrę, na nutę buńczuczną jak bokser. nućcie ułomność waszą pod biało-czerwoną flarą, jak bydło stadionowe, podkreślając tekściki o czystości rasy, której nie ma. drzyjcie ryje ile wlezie, w imię honoru i miłości do krzyża, tyle że beze mnie, bo inna jest droga moja... ja po prostu nie ochujałem w masie tępej jak penis, nie zdziczałem jak niechciany pies. i nic tego nie odmieni. nawet wy, z bagnetami pod szyją- możecie mnie w dupę pocałować!

wtorek, 22 lipca 2014

To nie chmury...

To ALPY! [Widok z Gurten - 864 m n.p.m.]

wtorek, 15 lipca 2014

Jestem Pewien...

...Na szczycie góry - MEKKA!